Stawałam na głowie:
- wymyślałam nowe przepisy,
- zagadywałam,
-wymyślałam nagrody, np. lody za zjedzenie jakiegoś posiłku,
-albo kary, np. zakaz tv,
-lub mówiłam, że nie odejdzie od stołu dopóki nie zje obiadu:(
Niestety nie przynosiło to oczekiwanego rezultatu.
Córka wciąż nie jadła.
Czas posiłków był dla nas naprawdę stresujący, pełen awantur, mojej bezradności a czasami i wylanych łez.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że albo coś zmienię albo to już będzie tak zawsze wyglądało.
Dodatkowo martwiłam się o nią, bo miała kiepskie wyniki badań i często chorowała, miała anemię a w efekcie lądowała na antybiotyku.
Jak by tego było mało, ja w dzieciństwie borykałam się z tym samym problemem. Nie jadłam mięsa do późnej podstawówki. Do dziś pamiętam jak po raz pierwszy spróbowałam kotleta schabowego i..... polubiłam ,ale nawet to nie spowodowało chęci spróbowania innych mięs czy wędlin. Więc wiedziałam, że problem sam się nie rozwiąże. Dojście do różnorodnego jedzenia zajęło mi wiele lat, przez większość swojego życia miałam niedowagę.
Dzięki staraniom mojej mamy, powoli zaczynałam jeść, działała ona intuicyjnie, metodą prób i błędów, przynosiło to efekty, ale działo się to
NAPRAWDĘ P O W O L I...
I tak naprawdę dopiero w dorosłym życiu zaczęłam jeść powoli coraz więcej. Jednak akceptacja nowego produktu zajmowała mi nawet kilka lat. W wieku 18 lat moja waga była znacznie poniżej 3 centyla.
Chciałam, pomóc szybciej mojemu dziecku. Nie chciałam, aby to trwało tak długo. Trudności z jedzeniem mojego dziecka, były tak samo trudne dla niego jak i dla mnie.
Przeczesałam więc Internet, przeczytałam sterty książek i zaczęłam wprowadzać zmiany.
Wtedy okazało się, że mimo wielu prób efekty były marne.
Gubiłam się w gąszczu porad, które sobie zaprzeczały.
Nie poddałam się jednak i zaczęłam działać bardziej systemowo.
Zapisywałam się na różne konferencje, szkolenia i kursy. Zdobywałam kolejną wiedzę. I wreszcie doprowadziłam do tego, że moje dzieci jedzą naprawdę, dobrze, różnorodnie i nie boją się próbować nowości.
A z moich pleców spadł ogromny ciężar!
Zdobyłam też w końcu więcej czasu, dla siebie i dla moich dzieci.
Nie oszukujmy się, to na mnie spoczywał największy ciężar. Całej organizacji dodatkowych posiłków dla mojego dziecka, podwójnego gotowania czy ciągłego namawiania go do jedzenia.
Nie sądziłam, że lepsze jedzenie mojej córki tak bardzo ułatwi naszą rodzinną codzienność!
Od tego czasu minęło już kilka lat a moje dzieci jedzą naprawdę dobrze. Zdrowo , różnorodnie i co najważniejsze ze smakiem:)
Spędziłam 4 lata na testowaniu różnych porad. Teraz wiem które z nich mają sens a które nie.
Podążając tą drogą zostałam certyfikowaną terapeutką karmienia. Pomagam dzieciom poradzić sobie z niechęcią do jedzenia i trudnościami, z którymi się borykają, aby do tego momentu dojść.
Ty też możesz dalej próbować działać na własną rękę
lub
skrócić czas i od razu przejść do skutecznych działań.
A Ty jako rodzic możesz zrobić naprawdę dużo aby swemu dziecku pomóc.
Nazywam się Monika Olczak, jestem certyfikowaną terapeutką karmienia, pedagogiem, pedagogiem specjalnym.
Specjalizuję się w terapii dzieci w wieku od
6 miesięcy do ok 4-6 lat. Jednak w praktyce, często zdarzają się dzieci starsze i o wiele starsze, które potrzebują pomocy terapeuty karmienia. Dlatego kurs został tak przygotowany, aby również rodzice starszych dzieci mogły znaleźć w nim cenne informację. które pomogą pomóc również ich starszakom.
dlatego nie czekaj i dołącz do rodziców, którzy już pomogli swoim dzieciom lepiej jeść.
*Najniższa cena z ostatnich 30 dni 47zł.
© Copyright HZA Sp. z o.o. All Rights Reserved.